Relacja ze zlotu w Rosswein 10.2009

W dniach 22-25.10.2009 delegacja sTTandardu uczestniczyła w międzynarodowym, niemiecko-czesko-polskim zlocie makiet modułowych, zorganizowanym przez FKTT w Rosswein.

Hala sportowa w RossweinDługo i starannie planowana wyprawa do Rosswein w ostatniej chwili stanęła niemal pod znakiem zapytania z powodu choroby jednego z uczestników, właściciela licznych modułów dwutorowych. Układ polskiej części makiety udało się jednak zmodyfikować i „dopiąć” całość bez modułów pechowego sTTandardowicza. Dzięki temu wczesnym rankiem 22 października 2009 r., często jeszcze w ciemnościach, siedmioosobowa ekipa wyruszyła z licznych zakątków Polski w ogólnym kierunku na zachód. Kilka problemów logistycznych zostało rozwiązane niejako z marszu i w marszu, tak, że o godzinie 17.30 ostatni element naszej delegacji z główną partią modułów zameldował się w urokliwym saksońskim miasteczku.

Wielka hala sportowa w Rosswein przypominała już w tym momencie ul lub mrowisko. Na całej powierzchni trwał montaż setek segmentów, więc i my nie tracąc czasu, przystąpiliśmy do montowania naszego fragmentu, szacowanego na 45 metrów. Po lekkich korektach ustawienia można było przystąpić do połączeń granicznych. Z czeską częścią połączyliśmy się za pomocą ścisków stolarskich z powodu niezgodności profili MP1 i FREMO. Z częścią niemiecką łączył nas specjalny moduł graniczny, zakończony profilami MP1 i FREMO.
Przy okazji okazało się, że Niemcom „zawieruszył” się jeden z modułów i w przypływie desperacji postanowili użyć znalezionego pod ścianą pewnego sTTandartowego segmentu, który na imprezę przyjechał jedynie jako element „opakowania” innego. Wspólne wysiłki przyniosły efekt, znów przydały się ściski stolarskie i mimo pewnych niedociągnięć estetycznych, segment do końca imprezy z powodzeniem zapewniał ciągłość szlaku.
Po kilku godzinach makieta była zmontowana i przetestowana pod kątem elektrycznym. Kilka drobnych usterek typu usunięcie połączenia torów między sekcjami, zasilanymi przez różne wzmacniacze SPAX zostało zlikwidowanych i można było wznosić pierwsze toasty za powodzenie całej imprezy. Jak się okazało później, całkowita długość makiety sięgnęła 365 metrów.

Fragment szlaku, zbudowanego przez niemieckich modelarzyW piątek rano, po wzmocnieniu się śniadaniem, cała brać modelarska rozpoczęła, na razie bez większych problemów, realizację rozkładu jazdy. Z polskiego modułu technicznego wyruszył liczący kilkanaście „stodół” ekspres do Pragi, skład „bonanz” również odjechał gdzieś za granicę i bywał widywany tu i ówdzie, wyprawiliśmy kilkanaście wagonów po węgiel, które powróciły pod koniec modelarskiej doby. Polskie ST 44 często gościły na granicznej stacji w „Czechach”, obsługując dość intensywny ruch towarowy.
Oczywiście nie obyło się bez problemów, głównie z rozkładem jazdy. Pojawiały się pociągi-widma albo przeciwnie, nasze „Gagariny” spędzały długie modelarskie godziny na granicznej stacji Bela (Biała), oczekując na zatrudnienie. Kilka razy czas modelarski był zatrzymywany. Doszło również do „pełzającej” awarii głównego boostera centrali, co spowodowało najdłuższą przerwę. Można jednak stwierdzić, że polska część makiety nie sprawiła żadnych problemów, mogących przełożyć się na funkcjonowanie całości.
Odwiedziła nas również sympatyczna dziennikarka jednej z miejscowych gazet, co zaowocowało publikacjami (na pierwszych stronach!) oraz pewnym zamieszaniem następnego dnia. Rozkład został w końcu zrealizowany, ekspres z Pragi powrócił na nasz moduł techniczny i można było kończyć pierwszy dzień zabawy. Z makietą oczywiście, bo nie był to koniec atrakcji. Wszyscy zostali zaproszeni na biesiadę do pobliskiego muzeum straży pożarnej, gdzie oprócz konsumowania miejscowych specjałów można było podziwiać liczne eksponaty, od strażackiego wozu konnego z ręczną pompą po Robury, Ify czy Barkasy z czasów NRD.

Wyjazd pociągu z Grabii StarychSobota upłynęła na ponownej realizacji rozkładu, co poszło już nieco sprawniej. Na drzwiach wejściowych pojawiła się tablica informująca, że nie ma tu żadnej wystawy modelarskiej a doniesienia prasowe na jej temat są fałszywe. Najwyraźniej było to pokłosie zainteresowania imprezą miejscowych mediów. Zdarzył się też poważniejszy incydent w postaci awarii zasilania nie tylko w naszej hali ale i kilku okolicznych domach. Jeden z mieszkańców, żywo przypominający pewnymi atrybutami (wąsy, wygnieciony dres, klapki) typ powszechnie występujący w Polsce tłumaczył, oczywiście żartem, że to z pewnością nasze lokomotywy pożarły cały prąd z okolicy. Doszło do interwencji straży pożarnej z użyciem agregatu prądotwórczego, w końcu jednak cała brać udała się po raz kolejny do Feuerwehrmuseum, gdzie doczekała usunięcia awarii. Po raz kolejny rozkład został dokończony a chętni mogli jeszcze obejrzeć kilkaset świetnych slajdów, głównie z Ostbahnu, zarówno z niemieckiej jak i polskiej części.

Na ponownej realizacji rozkładu upłynęło też niedzielne przedpołudnie. Impreza ostatecznie skończyła się dokładnie o godzinie 12 i zaczął się wielki demontaż. Po godzinie 15 pierwsze ekipy zaczęły opuszczać gościnne Rosswein i ruszać w podróż, która dla niektórych sTTandardowiczów zakończyła się grubo po północy. Cała ekipa powróciła jednak szczęśliwie.
Podsumowując, po raz pierwszy ekipa sTTandardu pojawiła się w takiej sile za granicą i połączyła się z powodzeniem z makietami z sąsiednich krajów, potwierdzając tym samym niemal całkowitą (za wyjątkiem profili) kompatybilność z rozwiązaniami przyjętymi w Europie. Nawiązane zostały też kontakty, powstały projekty kolejnych imprez i wielce prawdopodobne, że już w marcu 2010, na spotkaniu w Sosnowcu pojawią się goście z Niemiec i Czech.

Tekst: Wojtek „Miki” Krzyczkowski
Zdjęcia: Artur „ArJu” Juchniewicz

Komentarz jest zamknięty.