W dniach 19-23.V.2010 w miejscowości Rokytnice v Orlickych Horach (Republika Czeska, kilka kilometrów od granicy z Polską) odbył się zloTT modularzy z Czech, Słowacji, Niemiec i Polski.
sTTandard był reprezentowany przez:
– stację Giemolewo
– stację Chudziny
– przystanek osobowy Sitawa
– stację techniczną TC2
– posterunek ŁKa
– szlaki jednotorowe
Wraz z modułami, w środę popołudniu/wieczorem dotarliśmy na miejsce w składzie czteroosobowym. Pozostali nasi koledzy dojeżdżali sukcesywnie w kolejnych dniach.
Prace nad montażem naszej części makiety przebiegały sprawnie i gdyby nie konieczność oczekiwania na montaż części do których mieliśmy się dopiąć, praktycznie już w środową noc moglibyśmy zakończyć montaż.
Ponieważ zloTT był pierwszą dużą imprezą organizowaną przez TTkową sekcję klubu modelarskiego Zababov nie obyło się bez problemów dotyczących szczególnie kwestii DCC. Szczęśliwie awarie zostały sprawnie zlokalizowane i usunięte i od piątkowego popołudnia czas modelowy nie musiał być zatrzymywany, a ruch na makiecie przebiegał sprawnie. Warto przy tym zauważyć, że nasza część makiety, poza drobnymi usterkami, nie sprawiła problemów przez cały czas trwania imprezy.
Organizator założył wykorzystanie w czasie jazd czasu modelarskiego przyspieszonego 6 razy. Jednakże ze względu na częste pomyłki i trudność w zachowaniu rozkładu jeździliśmy na czasie przyspieszonym 4 lub 5 krotnie.
Poza realizacją normalnego rozkładu jazdy, organizatorzy wprowadzili do zabawy scenariusz mający swoje korzenie w prawdziwych wydarzeniach. Otóż w roku 1980 nad Orlyckimi Horami przeszedł front atmosferyczny połączony z potężnymi wiatrami, który doprowadził do zniszczenia olbrzymich połaci lasów. Zdarzenie to, zwane Kalamitą staraliśmy się odtworzyć podczas zabawy. Nie oznaczało to oczywiście łamania drzew na modułach, po prostu w pewnym momencie na stacjach oraz na szlaku pojawiły się odpowiednio okartowane ładunki drzewa które za pośrednictwem stacji węzłowej w czeskim Rumburku należało dostarczyć pociągami specjalnymi (dodatkowymi) do tartaków znajdujących się w czeskiej i niemieckiej części makiety. Oczywiście przejazdy pociągów specjalnych nie powodowały zawieszenia rozkładu… Z przykrością musimy stwierdzić, że pomimo przygotowania specjalnej lokomotywy do obsługi pociągu „kalamitnego” a nawet zawieszenia akcji strajkowej kolejarzy polskich (wiadomo – rok 1980…) nie doczekaliśmy się na brakujące nam węglarki
Musimy przyznać, że realizacja scenariusza pojawiającego się nagle (nie było wiadomo kiedy zostanie ogłoszona „Kalamita”, równie dobrze mogło to nastąpić zaraz po rozpoczęciu zabawy, albo w sobotnie popołudnie), jest czymś wciągającym i innym niż to z czym mieliśmy do czynienia dotychczas.
Bardzo fajną odmianą była wizyta w lokalnym Muzeum Kolejowym znajdującym się na stacji kolejowej w Rokytnicach. W malutkiej jednotorowej lokomotywowni zwrotnej zgromadzono sporo tabliczek, zdjęć, i innych elementów wyposażenia kolejowego. No i gwiazdę – trójosiowy tendrzak 328.011. Sama stacyjka mimo niedużego ruchu prezentuje się bardzo dobrze, budząc zazdrość wśród nas. W Polsce taka linia już dawno zostałaby zlikwidowana „bo się nie opłaca”, a u naszych południowych sąsiadów „motoraki” przywożą po kilkanaście osób każdym kursem (stacyjka końcowa, w małym miasteczku), będąc skomunikowane z autobusami i prywatnymi busami (!).
Nasz 4 i pół dniowy pobyt w Rokytnicach szybko dobiegł końca. W niedzielę pojeździliśmy jeszcze trochę rano, następnie rozpoczęliśmy demontaż makiety, przerwany obiadem. Przed godziną 16 byliśmy gotowi opuścić gościnne Rokytnice… Wcześniej musieli wyjechać Maciek z synem i Michałem. Jeszcze przejazd przez serpentyny górskiej drogi do granicy i wracamy do naszej rzeczywistości, czego szczególnym zwiastunem stała się koszmarna droga wojewódzka po naszej stronie granicy. W konwoju 4 aut dojeżdżamy do zjazdu z drogi 46 na A4 i tam ekipa radomsko-warszawska (Grzesiek i Artur) zjeżdża na autostradę by dowieźć moduły ze śląska do Gliwic, a potem dotrzeć do siebie. Reszta z nas jedzie dalej do Częstochowy. Tutaj kończymy swoją podróż ja, Mikołaj i Jacek z Radkiem. Przed Arturem jeszcze wiele kilometrów do Lublina.
Na koniec jeszcze warto wspomnieć o kilku sprawach. Za w sumie niewielką opłatą (najdłużej przebywający płaciliśmy po 1800 CZK za noclegi, wyżywienie i halę) organizatorzy zapewnili nam: noclegi w pensjonacie znajdującym się około 400m od hali (standard wysoki), wyżywienie w stołówce szkoły (50 m od hali) obejmujące śniadanie, obiad i kolację, oraz wielką klimatyzowaną halę sportową w szkole… Wszystkie kwestie związane z naszym pobytem (w razie potrzeb) organizatorzy wzięli na siebie. Na dobrą sprawę nie musieliśmy myśleć o niczym innym poza realizacją rozkładu jazdy.
Wielkie podziękowania dla współuczestników imprezy i dla organizatorów. Z naszej strony możemy obiecać, że w przyszłym roku pojawimy się znowu.
Od lewej Maciek ‚Brovarek’ z synem, Artur, Łukasz ‚drlukasz’, Grzegorz ‚gemol’, Artur ‚Arju’, Radzio i Jacek, Mikołaj ‚Żukow’. Podczas wykonywania zdjęcia gdzieś zapodział się Michał ‚ModelarzTT’
Komentarz jest zamknięty.